poniedziałek, 30 czerwca 2014

Ostatni święty rytuał naszych czasów - część druga

Druga część wpisu, w którym główną rolę grają filmy kręcące się wokół piłki nożnej. Pierwsza do przeczytania tutaj.


Football Factory - reż. Nick Love - Wielka Brytania (2004)

Angielska produkcja o kibolach Chelsea (których, na marginesie, "śmiertelnym wrogiem" jest Millwall, podobnie jak West Hamu: nawiązując do "Hooligans". Biedne Millwall, co oni im takiego zrobili?). Kibolskie bójki są dla bohaterów, którzy nie mają w życiu żadnego celu, świetnym sposobem spędzenia wolnego czasu. Film jest adaptacją powieści Johna Kinga.

Wszystko, co zostało ugrzecznione i ugłaskane w "Hooligans", tutaj pojawia się na każdym kroku: niezobowiązujący seks, narkotyki, rasizm... Można by wymieniać w nieskończoność. Jednym z wątków filmu (moim zdaniem najciekawszym) jest konflikt wartości, jakie wyznają weteran drugiej wojny światowej oraz jego kibolski wnuk. Do tego dostajemy początek problemów psychicznych, z jakimi zaczyna zmagać się ten drugi. "Football factory" to dobrze zagrany film z świetnymi wątkami pobocznymi, który pomaga wejrzeć głębiej w to dziwne zjawisko, jakim jest stadionowy bandytyzm w Anglii.

piątek, 27 czerwca 2014

Ostatni święty rytuał naszych czasów - część pierwsza


Mundial w Brazylii powoli wkracza w decydującą fazę. Tegoroczny turniej, oglądany przez miliony widzów na całym świecie, obfituje w mniejsze lub większe niespodzianki i zwroty akcji. Wielcy zawodzą, niedoceniani triumfują. Kto przed rozpoczęciem mundialu stawiał na to, że Kostaryka wyjdzie z "grupy śmierci" z pierwszego miejsca, zostawiając trzech byłych mistrzów świata w tyle, a Hiszpania pożegna się z turniejem już po drugim meczu? O tym, czy na koniec i tak wygrają Niemcy jeszcze się przekonamy, a tymczasem zapraszam na wpis poświęcony filmom, w których piłka nożna odgrywa znaczącą rolę.

sobota, 21 czerwca 2014

Ghost Stories: Melancholijna opowieść ducha

Wyobraź sobie, że dryfujesz na środku oceanu i grzejesz się w słońcu, słuchając szumu fal oraz okazjonalnych krzyków mew. Wyrównujesz oddech i zanurzasz się w swoich myślach. Nic ci nie przeszkadza, nic cię nie rozprasza. Tak właśnie odebrałam najnowszą płytę Coldplay, "Ghost Stories", którzy po swoim najbardziej żywiołowym i radosnym albumie w postaci "Mylo Xyloto" wydali krążek najbardziej spokojny i stonowany.

"Ghost Sories" powstał po tym, gdy Coldplay odnieśli już chyba największy sukces, na jaki zespół może współcześnie liczyć. Ich płyty sprzedają się w milionach, Brytyjczycy zarabiają mnóstwo pieniędzy, a na ich koncerty przychodzą dziesiątki tysięcy ludzi, którzy znają każde słowo każdej piosenki. Trasa "Mylo Xyloto" eksploatowała każdy aspekt tego statusu: koncerty odbywały się w miejscach i atmosferze, które pozwalały na wykonywanie monumentalnych utworów. Tym razem Coldplay postawili na wyciszenie i spokój. 

czwartek, 19 czerwca 2014

Wołanie kukułki: Detektyw w świecie sławy

bez spojlerów

Zaledwie przez trzy miesiące udało się JK Rowling utrzymać w tajemnicy fakt, że jest autorką powieści kryminalnej "Wołanie kukułki", którą napisała pod pseudonimem Robert Galbraith. Nie pozwala to już spoglądać na kryminał z innego punktu widzenia, niż porównywanie z wcześniejszymi dokonaniami pisarki. A w ostatecznym rozrachunku "Wołanie kukułki" wypada naprawdę dobrze.

Po domniemanym skoku z balkonu swojego luksusowego apartamentu w Londynie ginie supermodelka. Mogłoby się wydawać, że Lula Landry miała wszystko: sławę, pieniądze, urodę, uwielbienie fanów i uwiecznienie w tekstach piosenek popularnego amerykańskiego rapera. Zmagała się jednak z depresją i po śledztwie policja stwierdza samobójstwo. Nie wierzy w to przybrany brat modelki, John Bristow, który zwraca się o pomoc do prywatnego detektywa, Cormorana Strike'a, który ma udowodnić, że siostra Bristowa została zamordowana. 

niedziela, 15 czerwca 2014

Grand Budapest Hotel: Forma przede wszystkim

bez spoilerów

Nasycenie kolorów, bajkowa, pełna przepychu sceneria, niemalże symetryczne ujęcia, czarujące detale. To wszystko sprawia, że każdy kadr pochodzący z "Grand Budapest Hotel" Wesa Andersona można by oprawić w ramkę, powiesić na ścianie i zachwycać się jak arcydziełem. Wydaje się, że żaden szczegół nie jest pozostawiony przypadkowi. Wszystko zostało perfekcyjnie zaplanowane, od kolorów hotelowych ścian, poprzez detale kostiumów, do wymierzonego co do milimetra miejsca ustawienia dekoracji. Oglądanie "Grand Budapest Hotel" przypomina podziwianie pięknego, lukrowanego ciastka, którego żal jest ugryźć. 

Głównym miejscem akcji nowej produkcji Andersona jest tytułowy hotel, położony w fikcyjnej Republice Zubrowki w Środkowej Europie. Szkatułkowa kompozycja pozwala na przedstawienie aż czterech osi fabularnych, pokazujących sytuację hotelu bądź wybranych bohaterów w poszczególnych latach. Przeskakujemy więc ze współczesności, poprzez lata 80. i 60., do lat 30., które stanowią główny wątek snutej przez Andersona opowieści. W tym czasie, gdy nad Europą wisi widmo niedopowiedzianej wojny, konsjerżem tytułowego hotelu jest słynący z zamiłowania do perfum L'Air de Panache oraz dojrzałych wiekowo klientek Pan Gustave H. Razem ze swoim protegowanym, boyem hotelowym Zerem Mustafą, zostaje wplątany w pewną intrygę, która zawiera to, co każda szanująca się intryga zawierać powinna: niesłuszne oskarżenia, morderstwa, pościgi oraz bardziej bądź mniej efektowne ucieczki. 

Chwila przed początkiem


\Według Stephena Kinga najtrudniejsza jest chwila przed początkiem. Później może być już tylko lepiej. A więc trzeba przez to przebrnąć.

Dlaczego Lustro Narcyza? Zawsze rozczulał mnie ten mit. Na tym blogu będę pisać o sobie, o sobie, i jeszcze raz o sobie: o swoich ocenach, swoich przemyśleniach i swoim zdaniu.

Temat. Oczywiście popkultura. Kolejny blog o popkulturze, po co to komu? Bo to uwielbiam, a chcę pisać dla siebie. Będę to traktować bardziej jak ćwiczenie, wprawienie się w pisaniu tekstów publicystycznych, jako że studiuję dziennikarstwo i przydałoby się wreszcie coś ze sobą zrobić. A jak twierdzą klasycy, ćwiczenie czyni mistrza.

Będę starała się w miarę regularnie pisać o filmach, serialach, książkach i muzyce. Rzadko będę zamieszczała recenzje produkcji, które dopiero wchodzą na ekrany kin, bo jestem biednym studentem. Plus nie lubię oglądać ambitniejszych, bardziej wymagających filmów w kinie. Za to chętnie zawsze chodzę na przygodowe czy komiksowe. Podobnie jest z książkami: biedny student = wypożyczanie książek z biblioteki. Będę po prostu pisać o tym, co akurat obejrzę/przeczytam/przesłucham.

Jak już wspomniałam, ten blog ma być wprawieniem się w pisaniu, ale komentarze zawsze są mile widziane. Krytyka, propozycje, pieśni pochwalne... Okienko na komentarze przyjmie wszystko.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...