spojlery!
Odcinek "Doctora Who" przedstawiający widzom nowe wcielenie Władcy Czasu zawsze jest wielkim wyzwaniem dla scenarzystów i aktora, który ma w tę regenerację się wcielić. Niektórzy pełni obaw wyczekiwali na pierwszy pełny epizod Petera Capaldiego, a inni pokochali go już po pokazaniu brwi (attack eyebrows!) w specjalnym odcinku "The Day of The Doctor" niecały rok temu.
Jaki jest nowy Doktor? Pierwsza cecha, która rzuca się w oczy, to szorstkość. Jest wredny, trochę lekceważący i bardzo poważny. Dwunasty wydaje się być po pierwszym odcinku zupełnym przeciwieństwem swojego poprzednika, który często zachowywał się jak wielkie dziecko (i za to go kochaliśmy!). Doktor widział, przeżył i przebolał zbyt wiele i w końcu jego wygląd oraz zachowanie to uzewnętrznia. Peter Capaldi wykonał kawał dobrej roboty: w ponad godzinę musiał pokazać całą gamę emocji i odczuć, od kompletnego oszołomienia, przez elementy komediowe aż do całkowitej powagi. Jego Doktor jest bardzo wiarygodny i bardzo ludzki (choć on sam może nie chcieć się do tego przyznać). Do tego dowiadujemy się, że nie lubi karaoke i ma "atakujące brwi", a jego szkocki akcent oznacza, że może teraz na wszystko narzekać. Ideał mężczyzny!
Odcinek "Deep Breath" napisany przez Stevena Moffata to, oprócz przedstawienia Dwunastego, akcja i zagadka. Już na początku scenarzysta serwuje nam ogromnego dinozaura, który skonfundowany i przerażony błąka się po wiktoriańskim Londynie. Do tego dodajmy lubującą się w ludzkich organach pół maszynę, pół człowieka, oraz uwielbiane przez widzów trio detektywów, czyli Madame Vastrę, Jenny i Straxa (kiedy oni w końcu dostaną swój własny spin-off?). Jak można przypuszczać, sprawa okazuje się być jeszcze bardziej skomplikowana, niż wydawała się być na początku.
Na osobny akapit recenzji zasługuje Clara. Przez większość odcinka jest roztrzęsiona i oszołomiona regeneracją Doktora. Czuje się w jakiś sposób oszukana i nie ma pojęcia, co powinna myśleć o nowym wcieleniu swojego towarzysza. Goryczy dodaje fakt, że Doktor traktuje ją bardzo lekceważąco i nie może zapamiętać nawet jej imienia. Do tego wciąż znika, a dziewczyna nie może mieć pewności, czy nie zostanie w przeszłości już na zawsze. Nie ufa temu nowemu Doktorowi, ponieważ widzi, że jest kompletnie inny od Jedenastego, którego szanowała i kochała. Nie wie, jak odnaleźć się w nowej sytuacji, nie traci jednak głowy i jak zawsze jest sprytna, odważna i ostatecznie wierzy w Doktora.
"Deep Breath" to epizod bardzo dobry, choć z początku trochę chaotyczny. Moffat przystopował z komediowością, a nieliczne żarty są udane (poza jednym, w którym to dowiadujemy się, że mężczyźni to małpy. Ani trochę nie było to zabawne). Fabuła nie jest przekombinowana i zapewnia odpowiednią dawkę emocji, a nawiązania do jednego z najlepszych odcinków nowego DW, "The Girl in the Fireplace", ucieszą każdego fana serialu. A gościnny, wzruszający występ Matta Smitha to już zupełnie inna kategoria wywoływania ekstazy u fanów! Pod koniec epizodu dostajemy punkt zaczepienia na resztę serii i możemy mieć pewność, że "Doctor Who" jak zawsze będzie dostarczał widzom wiele wrażeń.
__________________________________
"Doctor Who" to jeden z moich ulubionych seriali, więc możecie spodziewać się wielu wpisów na ten temat ;) Nie wiem jeszcze, czy będę pisać o każdym odcinku, czy bardziej będą to posty zbiorowe, o dwóch, trzech odcinkach na raz, ale możecie mieć pewność, że teksty o DW się pojawią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz