Już w czwartek zostanie ogłoszony
zwycięzca tegorocznej Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za Reportaż Literacki. Miałam okazję przeczytać wszystkie dziesięć nominowanych książek,
więc pomyślałam, że warto ocenić je na blogu. (Wpis podzieliłam na dwie części,
po pięć losowo wybranych reportaży w każdej).
Reportaż o ludziach, którzy albo
tęsknią za Związkiem Radzieckim, albo go nienawidzą. Autorka zebrała na ponad
pięciuset stronach dziesiątki ludzkich świadectw.
Nie można odmówić Aleksijewicz
niesamowitej pracy, jaką włożyła w zbieranie oraz spisywanie materiałów do tego
reportażu, który rozmiary ma wręcz monstrualne. Niestety, książka sprawia
wrażenie, jakby na zbieraniu i spisaniu historii praca autorki się skończyła.
Teksty są niesamowicie chaotyczne, nieskładne i ułożone dość losowo, zaś nadmiar
Dramatycznego Wielokropka, który pojawia się średnio raz na dwa zdania sprawia,
że źle się to czyta. Opowieści o ciężkim kalibrze przeplatają się z zupełnie
nieistotnymi i wtórnymi, tracąc tym samym na znaczeniu. Zabrakło selekcji
materiału. Nie pomagają również wtrącenia reportażystki typu (myśli) czy (zaczyna płakać), które są zbędne i nie wnoszą nic istotnego.
Męczyłam się bardzo podczas lektury „Czasów
secondhand”.
Angole – Ewa Winnicka
Ewa Winnicka zebrała opowieści
Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii, od ucznia prywatnej szkoły, przez przedsiębiorczego
prezesa, po pracownika sortowni odpadów. Z reportażu wyłania się nie tylko
obraz polskiego „najeźdźcy”, ale także tytułowych „Angoli”.
Winnicka, podobnie jak Aleksijewicz,
postanowiła całkowicie oddać głos swoim rozmówcom. W przeciwieństwie jednak do
białoruskiej reportażystki, Polka zadbała o czytelnika i dokonała sporej
selekcji oraz redakcji, więc reportaż czyta się bardzo przyjemnie. Historie same w sobie nie są szczególnie
fascynujące, jednak razem stanowią zgrabnie złożoną całość, dają również choć
namiastkę tego, jak może się żyć Polakom na Wyspach. Trochę jednak brakuje
oddania głosu drugiej stronie, czyli „Angolom” (a trzeba przyznać, że z relacji
bohaterów wyłania się bardzo negatywny portret Anglików). Morał płynący z
reportażu Winnickiej? Za nic w świecie nie jedź do obcego kraju, nie znając
wcześniej tamtejszego języka, choćby w stopniu komunikatywnym.
Ostatni krąg.
Najniebezpieczniejsze więzienie Brazylii - Drauzio Varella
Reportaż o Carandiru, więzieniu
uznawanym za jedno z najniebezpieczniejszych na świecie, napisany przez
lekarza, który zjawił się tam, by pomóc w powstrzymaniu rozprzestrzeniania się
AIDS. Varella przytacza historie poszczególnych więźniów, wśród których są
złodzieje, mordercy, handlarze narkotyków czy gwałciciele, a także opisuje
życie w więzieniu.
„Ostatni krąg” to reportaż wydany
w oryginale już dość dawno, bo w 1999 roku, i choć dziś już nie jest już
aktualny, stanowi fascynujące świadectwo życia w zamknięciu, a także, co nie
jest mniej istotne, niehumanitarnego traktowania więźniów. Tekst jest nierówny:
czasem Varella pisze ciekawie o istotnych sprawach, innym razem długo rozprawia
o rzeczach nieistotnych, jednak „Ostatni krąg” warto przeczytać, ponieważ mimo potknięć
jest to wartościowy reportaż.
Tańczące niedźwiedzie – Witold Szabłowski
Z jednej strony historia bułgarskich
tańczących niedźwiedzi, z drugiej strony opowieści z czasów transformacji m.in.
z Kuby, Polski, Albanii czy Estonii.
Bardzo przypadł mi do gustu styl
pisania Szabłowskiego, ma lekkie pióro i to, co pisze, czyta się niesamowicie
przyjemnie. Zawsze potrafi znaleźć takie określenia, które idealnie pasują do
sytuacji. „Tańczące niedźwiedzie” zostały podzielone na dwie części: pierwsza
dotyczy tytułowych niedźwiedzi, zaś druga transformacji. Szabłowski korzysta z
metafory, która w polskim reportażu ma długą tradycję, i poradził sobie z nią
nieźle, choć czasami jest zbyt toporna, a autor tłumaczy rzeczy, które są
bardziej niż oczywiste. Nie zmienia to faktu, że to jeden z moich ulubionych
reportaży z całej dziesiątki i zachęcił mnie do sięgnięcia po inne książki
Szabłowskiego.
Zbiór reportaży prasowych Izy
Michalewicz o ogólnie rozumianej stracie.
Rozczarowała mnie ta książka,
ponieważ chociaż reportażystka potrafi znajdować fascynujące tematy i ciekawych
bohaterów, nie zawsze potrafi fascynująco i ciekawie opisać ich historie.
Ucieka się do egzaltacji (czasem nawet pretensjonalności) i na siłę w każdym z tekstów
szuka puenty, jak bardzo naciągana ona by nie była. Zbiór jest podzielony na
kategorie, jednak kompletnie nic z tego podziału nie wynika, zaś teksty są
ułożone według klucza, którego do tej pory nie zdołałam odkryć. Niektóre opowieści
zapadają w pamięć i są przykładem dobrze napisanych reportaży prasowych, jednak
jest to zdecydowanie za mało, by pozytywnie ocenić całość. To te nieszczęsne tytułowe
notatki, które zebrane w całość sprawiają wrażenie niekompletnych i pisanych na
kolanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz