sobota, 3 stycznia 2015

Kultura to nie prokrastynacja, czyli podsumowanie roku (część pierwsza)

„Tak, tak to sobie tłumacz”, myślę, sięgając po kolejny odcinek ulubionego serialu, następną czytaną równocześnie książkę czy jeszcze jeden film. Mój leniwy umysł już dawno uznał, że to wszystko zalicza się do robienia „czegoś pożytecznego” i „nie marnowania czasu”. Nie wątpię, że w końcu tego pożałuję, jednak teraz moje sumienie wydaje się być spokojne. I tego się trzymajmy!

Oto podsumowanie mojego prywatnego roku w popkulturze (w tej części jedynie seriale, ponieważ aż za bardzo się na ten temat rozpisałam):








SERIALE

Styczeń 2014 powitaliśmy kolejnym sezonem Sherlocka produkcji BBC. I o ile pierwszy z trzech nowych odcinków, „The Empty Hearse”, był zabawnym i ciekawie napisanym ukłonem w stronę najwierniejszych fanów produkcji, o tyle kolejne części rozczarowały. Geniusz serialu Stevena Moffata i Marka Gatissa został zastąpiony nie zawsze działającą logiką, zbyt wieloma wstawkami komediowymi oraz bezbarwnym antagonistą. Oby nowy sezon przyniósł poprawę jakości.

Na Walentynki od Netflixa otrzymaliśmy kolejne trzynaście rozdziałów współczesnej wariacji na temat szekspirowskiego Makbeta, czyli House of Cards. Podobnie jak rok wcześniej, i tym razem ten polityczny thriller odznaczał się przemyślaną fabułą oraz genialnymi rolami Kevina Spaceya oraz Robin Wright. Według mnie ten sezon był minimalnie gorszy od pierwszego, jednak i tak „House of Cards” jest jedną z najlepszych produkcji roku. Trzecia seria będzie dostępna już 27 lutego!

 Największym zaskoczeniem roku zdecydowanie uznaję gwałtowny skok w górę jakości Marvel’s Agents of SHIELD”. Już przed premierą serial należący do uniwersum Marvela budził niebywałe zainteresowanie i wiele po produkcji braci Whedon się spodziewano. Niestety, serial okazał się być jedynie przyjemnym w oglądaniu proceduralem z pobieżnie napisanymi postaciami i płytkimi historiami. Wszystko zmieniło się w kwietniu ubiegłego roku, gdy do kin trafił świetnie oceniany Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz: fabuła „Agentów” została połączona z wydarzeniami, które rozegrały się w filmie, co pozytywnie wpłynęło na jakość serialu. W drugim sezonie poziom utrzymuje się na dobrym poziomie. Brak jedynie wyższej oglądalności, która od ręki gwarantowałaby zamówienie kolejnej serii.


Kwiecień to również start dziesięcioodcinkowego Fargo, który jest luźno oparty na kultowym już filmie braci Coen z 1996 roku. Obawy przed premierą były ogromne: czy twórcom uda się zmierzyć z oryginałem? Czy warto jest wystawiać na szwank ten tytuł? Na szczęście okazało się, że strach ma wielkie oczy i telewizyjne „Fargo” to świetna produkcja, w której czuć klimat filmowego pierwowzoru. Oprócz ciekawej i specyficznej historii dostaliśmy genialne kreacje Martina Freemana, Billy’ego Boba Thorntona oraz Allison Tolman, której rola zastępcy szeryfa, Molly Solverson, pozwoliła na pokazanie talentu szerszej widowni. Zamówiono drugą serię „Fargo”, która opowie inną historię i zaangażuje innych aktorów.

W maju byliśmy świadkami bardzo krwawego finału drugiej serii Hannibala, z genialnym Madsem Mikkelsenem w roli tytułowej. Tym razem tytuły poszczególnych odcinków były nazwami potraw z kuchni japońskiej (niezmiennie od dwóch lat czekam na kuchnię polską!), zaś Hannibal i Will Graham prowadzili ze sobą bardzo niebezpieczną psychologiczną grę. Ponownie dostaliśmy świetne ujęcia, gęsty klimat oraz przemyślaną fabułę. Jeden z moich ulubionych seriali w tym roku.

Również w maju premierę miał pierwszy odcinek brytyjskiego Happy Valley, serialu, który obejrzałam dopiero w grudniu. Produkcja o niepozornie brzmiącym tytule okazała się być dobrze poprowadzonym thrillerem, niespodziewanie brutalnym i niepokojąco prawdopodobnym. Historia porwania kobiety i jej poszukiwania przez sierżanta Catherine Cawood (w tej roli Sarah Lancashire) okazała się tak dobra, że została nagrodzona świetną oglądalnością oraz zamówieniem kolejnej serii.


Wakacje w tym roku były czasem, w którym pojawiło się kilka ciekawych produkcji. Dobre recenzje zbierały takie produkcje, jak Penny Dreadful, Halt and Catch Fire (oba seriale zaczęłam i nie dokończyłam, co muszę nadrobić) oraz The Leftovers (dla mnie rozczarowanie; hype był ogromny, a serial mało fascynujący – oto moja recenzja pierwszego odcinka). Powrócił również serial Orphan Black produkcji BBC America, z genialną Tatianą Maslany w kilku rolach klonów. Drugi sezon trochę mnie zawiódł, ponieważ aż za bardzo roiło się w nim od absurdów. Duże oczekiwania miałam po The Strain od Guillermo del Toro i Chucka Hogana, ponieważ miał być to powrót do korzeni opowieści o wampirach, bezlitosnych istot, które nie liczą się z niczym. I zawiodłam się tą produkcją, ponieważ, mimo kilku dobrych pierwszych odcinków, serial ewoluował w stronę bezmyślnego tworu, w którym liczy się tylko akcja, zaś logika i jakikolwiek sens ulotniły się wraz z przybyciem tajemniczego wirusa. Pierwszy sierpnia był dniem premiery ostatniego, krótszego sezonu The Killing, czyli serialu, który już dwa razy był anulowany i dwa razy wskrzeszany (tym razem przez platformę Netflix). Chociaż wątek sprawy prowadzonej przez Linden i Holdera był napisany dość przeciętnie, fani produkcji dostali ładne zakończenie, dzięki któremu „The Killing” zostanie dobrze zapamiętane.


Na temat produkcji, które rozpoczęły się w regularnym sezonie, czyli we wrześniu/październiku, napisałam już obszerny wpis, więc nie będę się powtarzać. Udało mi się również zamieścić tekst o każdym z odcinków „Doctora Who”, co uważam za niezwykły sukces ;) Napisałam również kilka recenzji "Supernatural". Do wglądu są również recenzje „Sleepy Hollow”, które pisałam dla Hataka (który w międzyczasie zmienił nazwę na NaEKRANIE i jeszcze nie wszystko poprawnie tam działa, więc niektóre moje teksty mogą się nie wyświetlać).

Co powinnam nadrobić z seriali, które zostały wyemitowane w 2014 roku? Na pierwszym miejscu zdecydowanie znajduje się True Detective, którego wręcz nie wypada nie znać. Do mojej listy dołącza również The Missing, zbierający świetne recenzje serial BBC o zaginięciu małego chłopca na wakacjach we Francji, oraz wspomniane już wyżej Penny Dreadful i Halt and Catch Fire. Powoli nadrabiam również takie tytuły, jak Homeland, Shameless oraz Arrow (na razie obejrzałam po pierwszym sezonie każdego). A może wy oglądaliście w ubiegłym roku coś, o czym nie wspomniałam i co moglibyście mi polecić? Byłabym wdzięczna za propozycje : )

 __________________________________________

Piękny leniwiec z początku wpisu pochodzi stąd.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...