poniedziałek, 3 listopada 2014

Doctor Who 8x11: Go to Hell

spojlery!

Pierwsza część finału 8. serii "Doctora Who", "Dark Water", rozpoczyna się wybuchem i również się nim kończy (po drodze detonując jeszcze kilka mniejszych ładunków), zaś fanów pozostawia z mnóstwem pytań, emocji i wrażeń. Uważam, że w pełni będzie można ocenić finał jako całość po następnym odcinku, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby na gorąco napisać coś subiektywnego o "Dark Water".

Od początku sezonu miałam dość ambiwalentny stosunek do Danny'ego Pinka. W jednym odcinku mnie denerwował, w innym czułam do niego sympatię, jednak jego niespodziewana śmierć już na początku "Dark Water" tak mnie zaskoczyła, że nie mogłam się otrząsnąć z szoku przez dłuższy czas. I nadal nie jestem pewna, co o tym myśleć. Wiem tylko jedno: nie chcę, abyśmy pożegnali się z Dannym w takich okolicznościach. Odcinek ujawnił również prawdopodobnie największy błąd w życiu eks żołnierza, a sytuacja, w której się znalazł, daje mu możliwość przeprosin. Mam nadzieję, że w drugiej części finału ten wątek będzie kontynuowany (i że Pink nie zostanie zmieniony w Cybermana...).

Śmierć Danny'ego nie była najbardziej emocjonalnym wydarzeniem początku "Dark Water": na głowę bije ją konfrontacja Clary z Doktorem. Clara, zdruzgotana, cierpiąca i na skraju załamania, przekracza granicę, do której nie zbliżyła się żadna towarzyszka nowej serii serialu. Jest gotowa zburzyć swoją przyjaźń z Doktorem, pozbawiając go tego, co najbardziej kocha. Świetnie zagrana przez Coleman i Capaldiego scena wprost ocieka emocjami i według mnie jest najmocniejszym fragmentem epizodu.


Eksploracja miejsca, do którego trafiają ludzie po śmierci, jest zawsze bardzo ryzykowna w telewizji czy filmach, wymaga wyczucia i naprawdę dobrego pomysłu. I w tym aspekcie Steven Moffat trochę mnie zawiódł. Tak, wizja, którą przed nami roztacza, jest przerażająca - pokazanie, że zmarli nawet po śmierci odczuwają to, co dzieje się z ich ciałami wzbudza dreszcze - jednak coś mi w tym pomyśle nie pasuje, i mam nadzieję, że ostatecznie okaże się, iż to wcale tak w świecie "Doctora Who" nie wygląda. Niebo/Ziemia Obiecana jako wielkie miasto pełne biurokracji i druczków do wypełnienia jakoś do mnie nie przemawia.

Poznaliśmy w końcu prawdziwą tożsamość Missy. Nie będę kłamać i mówić, że był to dla mnie niewyobrażalny szok, ponieważ trochę się tego rozwiązania spodziewałam (droga od Missy do The Master wcale nie jest taka długa i kręta), nie do końca jedna wierzyłam, że Moffat się na to odważy. W końcu twierdził, że kobiece wcielenie Doktora to zły pomysł (chociaż teraz te słowa jawią się trochę jak droczenie się z fanami: przecież jeszcze niedawno mówił nawet, że Master jest daleki od ponownego pojawienia się w serialu). Powrót Mastera daje ogrom możliwości i cieszę się, że jednak zdecydowano się na jego (jej?) powrót. Tylko coś mi w tym wcieleniu nie do końca pasuje: mimika i teksty Missy bardzo działają mi na nerwy. Odpoczątku sezonu nie mogę się do niej przyzwyczaić (choć Michelle Gomez wykonuje w tej roli świetną aktorską robotę).


Mam ogromne oczekiwania względem "Death in Heaven" i bardzo się boję, aby potencjał finału nie został zniszczony przez jeden z dziwacznych i przekombinowanych moffatowskich plot twistów. W "Dark Water" główny scenarzysta serialu pokazał, że jest dobry w tym, co robi, i mam nadzieję, że druga część finału będzie równie zajmująca.
________________________________________

Plakat stąd, gify stąd oraz stąd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...