sobota, 11 października 2014

Supernatural 10x01: Back in Black

spojlery!

Niesamowicie ciężko jest wymyślić coś świeżego w serialu, który właśnie rozpoczyna swój dziesiąty rok emisji. Głównych bohaterów widzowie znają już lepiej od samych siebie, zaś wiele scenariuszów oraz motywów zostało przemielonych na drobne kawałki. Twórcy "Supernatural" (pl. "Nie z tego świata") próbują odświeżyć format i w pierwszym odcinku najnowszego sezonu wychodzi im to raz lepiej, a raz gorzej.

W finale zakończonej w maju serii posunięto się tak daleko, jak nigdy przedtem: jeden z Winchesterów stał się demonem po kilku miesiącach odczłowieczającej terapii, jaką Deanowi zafundował Znak Kaina. Ważne jest, aby w dziesiątym sezonie nie wrócono zbyt szybko do statusu quo (wszyscy pamiętamy chociażby Czyściec, z którego Dean wydostał się w pierwszym odcinku kolejnej serii, by przez kilka kolejnych wspominać to, co się tam wydarzyło - czyli do punktu wyjścia scenarzyści doprowadzili sytuację już na samym początku). Jaki jest ten nowy, demoniczny Dean (lub Deanmon, jak przez niektórych jest nazywany)? W "Black" jego mroczna natura przejawia się w piciu na umór, instrumentalnym traktowaniu kobiet oraz katowaniem ludzi koszmarnymi wykonaniami koszmarnych piosenek na karaoke. Co prawda również zabija ludzi z zimną krwią, jednak nie jest to coś, co widzimy w przypadku Deana po raz pierwszy. Na razie Deanmon stoi gdzieś pośrodku i scenarzyści muszą się zdecydować, w którą stronę ma podążyć, ponieważ zachowuje się jak nastolatek spuszczony ze smyczy.

Odcinek został podzielony na trzy wątki: Deana i Crowleya, Sama prowadzącego poszukiwania brata oraz Castiela i Hannah, którzy wciąż uwikłani są w niekończącą się wojnę w Niebie. Ten ostatni motyw został już tak przeżuty w "Supernatural", że zrobił się boleśnie nudny i nie widzę dla niego żadnych perspektyw. Ileż można wałkować ten sam temat? Po śmierci Metatrona scenarzyści otworzyli sobie furtkę do zjednoczenia Nieba i rozpoczęcia nowego wątku (chociażby szukania Boga bądź walki z Piekłem, co w ostatnich latach Aniołowie zaniedbali kompletnie), a zdecydowali się ciągnąć bratobójczą wojnę, której oglądanie niesamowicie męczy. Już wiem, jak to się skończy: Hannah w imię Dobra stanie się zła, a właściwe intencje Casa jak zwykle sprowadzą (nie tylko na niego) lawinę nieprzyjemnych zdarzeń. A może twórcy mnie zaskoczą i tym razem pozwolą Casowi wygrać? Jego kolejnej porażki chyba nie zniosę.


Wątek Sama przedstawia się ciekawiej. Tym razem nie potrącił żadnego zwierzaka i nie starał się ustatkować, jak to uczynił po zniknięciu Deana dwa sezonu temu (co w najlepszym tekście odcinka wytyka mu Crowley), tylko po znalezieniu kartki z lakoniczną wiadomością "Sammy, let me go" postanawia nie posłuchać i odszukać brata. Dziesiąta seria reklamowana była hasłem mającym wzbudzić wątpliwości w fanach, który z Winchesterów tak naprawdę stanie się zły. Dostajemy więc Sama, który z podobną bezwzględnością jak Dean ze Znakiem Kaina zabija demony. Po poderżnięciu gardła demona na początku odcinka przez chwilę myślałam, że Sam zacznie tę krew pić, przypominając sobie hasło promocyjne "Wrestle your demons", jednak widzę, że scenarzyści chyba nie chcą podążać w tym kierunku, "odświeżając" uzależnienie młodszego Winchestera od demonicznej krwi sprzed kilku lat. Sam zawsze wydawał mi się bardziej mroczny i zdolny do większego okrucieństwa niż Dean, więc jestem ciekawa, jak rozwinie się ten motyw.

Crowley jak zwykle jest gwiazdą odcinka. Teraz, gdy Mark Sheppard dołączył do stałej obsady "Supernatural", można być pewnym, że będzie kradł każdy epizod. W "Black" nazywa Deana swoim "najlepszym przyjacielem", jednak jego zachowanie przypomina bardziej matkowanie nowemu towarzyszowi. Nie można też nie zauważyć, że to Crowleyowi zależy bardziej na współpracy z Deanem. Jestem przekonana, że były Król Piekieł (aspirujący do powrotu na tron) doskonale wie, do czego może być zdolny Winchester, gdy demoniczność całkowicie nim zawładnie, i boi się ewentualnej silnej konkurencji w przyszłości. Na razie pilnuje, żeby Dean zawsze miał jakąś rozrywkę, podsuwając mu od czasu do czasu kogoś do zabicia i tolerując jego wybryki alkoholowo-związkowe.


Jak na pierwszy odcinek sezonu, "Black" jest bardzo nierówny. Czasem jest dobry, innym razem z ekranu wieje nudą. Nigdy nie wybaczę twórcom, że na karaoke Dean nie zaśpiewał "Back in Black" z repertuaru AC/DC, to wprost karygodne! Wiele jednak wynagradza końcówka, która brutalnie pokazuje obojętność nowego Deana na losy swojego brata (choć może nie do końca, ponieważ jest w nim jeszcze tyle uczuć, by chcieć ewentualnej zemsty). Wzajemna miłość oraz braterskie oddanie Winchesterów były trzonem "Supernatural" już od pierwszego epizodu serialu i przedstawione nam rozwiązanie zapowiada coś ciekawego i świeżego. Oby nie wycofano się z tego zbyt szybko.

__________________________________

Fanowski plakat stąd, a gify stąd i stąd.

Już teraz mogę zapowiedzieć, że nie będę co tydzień pisać recenzji kolejnego odcinka "Supernatural". Co kilka epizodów będą pojawiały się posty, w których będę je oceniać zbiorczo, inaczej chyba nigdy bym się ze wszystkim nie wyrobiła. Mam niesamowity sentyment do tego serialu, więc czasami pewnie będę zbyt łagodnie do niego podchodziła. Wiem o tym i nic na to nie mogę poradzić :)

W następnej notce oczywiście "Doctor Who", planuję również dwie recenzje filmowe oraz zbiorczy wpis o kilku nowych serialach oraz powrotach, które śledzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...