bez spojlerów
W ostatnich latach, głównie za
sprawą głośnych „Igrzysk śmierci” Suzanne Collins, rynek wydawniczy zalała fala
powieściowych dystopii przeznaczonych dla grupy czytelniczej zwanej młodymi
dorosłymi. Spora część tych propozycji to książki wtórne, naiwne i napisane
bez pomysłu. Inaczej jest z debiutem Samanthy Shannon. Jej „Czas żniw” niepokoi
i fascynuje zarazem, sprawiając, że nie można oderwać się od lektury.
Fabuła „Czasu żniw” kręci się
wokół dziewiętnastoletniej Paige Mahoney, która w 2059 roku pracuje w
nielegalnym podziemiu Londynu, mieście stanowiącym część Sajonu, dystopijnego
państwa. Paige jest jasnowidzem, co jest przez władzę nieakceptowane i potępiane,
musi więc ukrywać swój dar przed wzrokiem osób postronnych. Pewnego dnia
zostaje porwana i przewieziona do tajnej kolonii w Oksfordzie.
„Czas żniw” to debiut Shannon,
która w dniu wydania książki miała zaledwie dwadzieścia jeden lat. Zazwyczaj
nie zwracam uwagi na wiek pisarzy, jednak w tym przypadku to rzecz warta
podkreślenia, ponieważ Brytyjka imponuje rozmachem tworzonego od podstawy
świata. Ciężko jest uwierzyć, że Shannon zaczęła kreację swojego powieściowego
świata jeszcze w czasie, gdy była nastolatką. Uniwersum „Czasu żniw” jest
bardzo dopracowane, logiczne i skomplikowane, a jednocześnie opisane tak
sprawnie, że czytelnik nie gubi się w gąszczu obcych nazw i neologizmów, które
wprowadzane zostają w odpowiednim tempie, dając czas na oswojenie się ze
światem książki. Rzeczywistość Sajonu wydaje się być realna oraz wiarygodna,
przez co staje się bardzo przerażająca.
W brytyjskich mediach nie brak
porównań młodej Shannon do J.K. Rowling. Nie potrafię jednak znaleźć żadnych
argumentów, które mogłyby poprzeć to stwierdzenie. Jedyny aspekt łączący te
pisarki to fakt, że Shannon podpisała kontrakt na siedem książek z
wydawnictwem, które wydawało „Harry’ego Pottera”. No i obie są Brytyjkami. I
kobietami. Więcej podobieństw nie potrafię znaleźć. Może mediom chodzi o
łatwość, z jaką Shannon tworzy własną, unikalną rzeczywistość? W tym Rowling
jest mistrzynią. Niemniej jednak uważam, że porównanie nie jest trafione.
Podpisanie umowy na siedem
książek cyklu jest ze strony Shannon posunięciem ryzykownym. Czy
niedoświadczona pisarka podoła w końcu ogromnemu wyzwaniu, jakim jest przynajmniej
podtrzymanie poziomu pierwszej części? Z pewnością w miarę nabierania
doświadczenia jej warsztat będzie ulegał poprawie (w „Czasie żniw” jest trochę niezgrabnie
napisanych fragmentów, które na dobrą sprawę korekta powinna wyłapać i poprawić), jednak
nie jestem pewna, czy starczy jej pomysłów na tak obszerną serię. Mam nadzieję,
że się mylę, i z każdą kolejną książką Samantha Shannon będzie zadziwiać
świeżymi pomysłami.
W „Czasie żniw” trochę zawiodło zamknięcie,
które jest bardzo przeciętne. Tak mógłby zakończyć się rozdział znajdujący się
w środku powieści, nie jest to zakończenie na finał. Tak, wiem, że szykują się
kolejne części, jednak czegoś tutaj zabrakło, jakiegoś metaforycznego wybuchu
czy emocjonującego zawieszenia akcji. Jest nijako. I bardzo mdło. Wątek miłosny
to największa wada „Czasu żniw”, ponieważ został poprowadzony tak
schematycznie, że nie mogłam powstrzymać się przed zgrzytaniem zębami.
Oczywiście, że to się stanie. A następnie stanie się tamto, a później jeszcze
kolejna rzecz. Za bardzo jest to przewidywalne, za
mało tutaj psychologicznego prawdopodobieństwa. Czy można jeszcze napisać
książkę young adult, w której nie ma na siłę wciśniętego wątku miłosnego?
Chyba nie proszę o wiele!
Oprócz świetnie wykreowanego
uniwersum, największą zaletą „Czasu żniw” jest główna bohaterka. Paige to
postać z krwi i kości, a chociaż czasem niebezpiecznie zbliża się do roli
Wybrańca, zawsze w ostatnim momencie Shannon kieruje jej losami w stronę zwykłego śmiertelnika. To sprawia, że Paige jest bohaterką, która nie denerwuje swoją
wyjątkowością. To bardzo wyważona postać, dzięki czemu da się ją polubić.
„Czas żniw” to fascynująca
lektura, którą mimo wad czyta się niezwykle przyjemnie. Shannon pokazała, że
potrafi stworzyć klimat pełen niepokoju i życzę jej, aby nie straciła tej
umiejętności wraz z kolejnymi tomami serii. Oczekiwania wobec Brytyjki są ogromne
– oby udźwignęła ich ciężar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz