spojlery!
"Supernatural" świętuje 200. odcinek w imponującym stylu, oddając udany, zabawny oraz wzruszający hołd fanom, którzy podarowali swe serce ulubionemu serialowi.
"Supernatural" to serial, który chyba najczęściej burzy czwartą ścianę - metaforyczny mur między fikcją a widzami, którego z zasady nie powinno się nawet dotykać - i zawsze wychodzi z tego historia warta zapamiętania. Już w drugim sezonie nieśmiało zaczęto puszczać do fanów oko, gdy w odcinku "Hollywood Babylon" (2x18) bracia wybrali się do studia Warner Brothers i podczas wycieczki Sam wyglądał na przerażonego, gdy pani przewodnik zasugerowała, że mogą zobaczyć gwiazdy serialu "Kochane kłopoty" (w którym to zagrał młody Jared Padalecki). Później było już coraz odważniej: w "The Monster at the End of This Book" (4x18) bracia musieli zmierzyć się ze świadomością, że ktoś pisze książki z serii "Supernatural", które dokładnie opisują ich przygody. Po raz pierwszy twórcy serialu zwrócili się bezpośrednio do fanów, śmiali się również z samych siebie (przykładowo mówiąc, że książki nie sprzedają się najlepiej). W "Sympathy for the Devil" (5x01) Becky, fanatyczna miłośniczka książek, pisze erotyczne fan fiction, zaś w "The Real Ghostbusters" (5x09) Winchesterowie trafiają na konwent fanów twórczości Chucka. Najwięcej odwagi twórcy "Supernatural" pokazali w "The French Mistake" (6x15), gdzie poszli dosłownie na całość: Winchesterowie trafiają do alternatywnej rzeczywistości, w której są aktorami, grają w serialu, z Deana zrobiono pomalowaną dziwkę, a Sam to something called a Jared Padalecki. To w tym odcinku zabito Erica Kripke, twórcę serii. Jak szaleć, to do samego końca!
W "Fan Fiction" Winchesterowie po raz kolejny muszą zmierzyć się ze swoją sławą. Trafiają do licealnego kółka teatralnego, które wystawia musical oparty na książkach Chucka. Produkcją kieruje zdeterminowana Marie (Katie Sarife), która w myśl maksymy "przedstawienie musi trwać" nie chce zejść ze sceny nawet wtedy, gdy znika nauczycielka, pani Chandler (Alberta Mayne) - postanawia sama doprowadzić przedstawienie do finału. Zwabieni przez zniknięcie kobiety, do szkoły trafiają Winchesterowie, którzy nie są do końca zadowoleni z tego, że ktoś robi z ich życia pełnego traumy musical.
"Fan Fiction" to odcinek kompletnie oderwany od całości sezonu, jednak nie jest to jego wada, ponieważ właśnie o taki efekt twórcom chodziło - i takiego epizodu spodziewali się miłośnicy serii. Dostaliśmy sporo humoru i mnóstwo emocji, a wszystko to okraszone nutką sentymentalizmu. Aż łezka się kręci w oku, gdy słyszy się ikoniczne teksty, ogląda odtwarzane znajome sceny i wszędzie widzi nawiązania do przeszłości "Supernatural". Piosenki wykonywane przez nastolatki są bardzo kiczowate, jednak nie można nie wzruszyć się w końcówce, gdy śpiewają "Carry On Wayward Son", a Sam i Dean wsłuchują się w to z najwyższą uwagą. Nie dziwi to, że Winchesterowie nie przypominają nastolatkom ich wyidealizowanych bohaterów (przecież są tacy starzy!), śmieszy, że wydarzenia spoza książek, które Dean opisuje Marie, wydają jej się najgorszym fan fiction z możliwych. I w końcu ktoś przypomniał sobie o Adamie! Dla takich chwil warto oglądać ten serial. Dla takich odcinków warto go oglądać!
Gościnny występ Chucka (Rob Benedict) zaskoczył chyba wszystkich (aktor wspomniał, że na plan zdjęciowy musiał przyjeżdżać ukryty pod ręcznikiem). Pozostaje pytanie: czy jest to tylko wyjątek, czy zobaczymy jeszcze Chucka w tym sezonie? To byłoby ciekawe rozwiązanie!
Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że "Fan Fiction" zostanie jednym ze sztandarowych odcinków "Supernatural", do których fani często wracają. Miłośnicy serii dostali wszystko, czego oczekiwali (choć część była zawiedziona nieobecnością Mishy Collinsa), zaś twórcy w przepiękny sposób podziękowali im za te wszystkie lata, gdy wspierali ten niepozornie wyglądający serial o dwóch braciach, którzy w czarnej Impali przemierzają Stany i walczą z tym, co nieprawdopodobne.
______________________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz